Ciąża to taki wspaniały, CUDOWNY czas. Piękne i powabne kobiety w ciąży nas otaczają. Ania Mucha pomyka w butach z dziesięciocentymetrowym obcasem w ósmym miesiącu ciąży, szczęśliwa matka boska Kożuchowska łączy z powodzeniem pracę i ten błogosławiony stan. Nie wspominając już o pięknej księżnej Kate, która w ciąży tyje po 5 kg i wygląda jak sarenka w louboutinach. Na prawdę, w ciąży kobietę spotyka tyle dobra, włosy są mocne, cera promienieje, do tego te ruchy dziecka przy których serce matki rośnie. Na fali tej ciążowej celebryckiej euforii, Matka postanowiła przedstawić Wam, jej pięć ulubionych ciążowych cudów, których celebrytki nie doświadczają. Przynajmniej oficjalnie. Poznajmy parę nowych słów, tylko błagam skończ jeść tą kanapkę zanim przejdziesz dalej.
Cud pierwszy. Zgaga.
Mówią, że gdy kobieta w ciąży ma zgagę to dziecko zapewne urodzi się z włosami po pachy, albo i od razu z zaplecionym warkoczem, a co. Włóżmy jednak takie historie gdzieś miedzy bajki, a legendy miejskie. Bo zgaga to nie zły smok wawelski, zgaga to samo zło. Jeżeli przed ciążą zdarzało Ci się mieć zgagę, to wiedz, że o zgadze nie masz zielonego pojęcia. Zgaga to Cie dopiero dopadnie. Będziesz spała na siedząco, zastosujesz wszystkie mądre rady z internetu, z gazet i od cioci Grażynki. Niestety to nie pomoże. Jedynie poród przyniesie ukojenie. Tak. Poród i ukojenie, te dwa słowa nie powinny występować w jednym zdaniu na raz. Jednak zgaga, po porodzie minie. Jeżeli myślisz, że to Cię nie dotyczy bo nigdy nie miałaś tego problemu i należysz do osób które nie rozumieją księdza z reklamy, biegnącego po schodach i wykrzykującego "piekło!", to się mylisz. Zgaga dopadnie i Ciebie. Pojawi się, wtedy kiedy już zaczniesz się cieszyć, że cię ominęła. A wtedy; imbir, migdały, pewna śmierdząca woda mineralna i wszystko czego dusza zapragnie. Słowa refluks żołądkowo-przełykowy nabiorą dla Ciebie znaczenia. I nawet jeśli nie lubisz mleka, zaczniesz je pić.
Oczywiście, nie piszę o Tobie, bo przecież Ciebie to nie dotyczy.
Cud drugi. Zaparcia.
Ups taki nie przyjemny temat, jak w ogóle można tak publicznie go poruszać. A dlaczego nie? Skoro można po dobranocce reklamować konary które nie wstają, to dlaczego na myśl o zaparciach ludzie się wzdrygają. Myślisz, że Ciebie to nie dotyczy, bo przemianę materii masz świetną, zdrowo się odżywiasz i pijesz dużo wody? Się zdziwisz. Jak trzeci dzień z rzędu, nie odwiedzisz swojego ceramicznego, białego tronu, to zrozumiesz. Będziesz łykać syropki, zjadać kilogramy suszonych śliwek, i co tam jeszcze lekarz zaleci, żeby tylko sobie ulżyć. Przed porodowa lewatywa będzie dla Ciebie wybawieniem, a nie traumą jak straszą na mamusiowych forach. Przy takim porządnym zatwardzeniu w ciąży, pojawia się szereg nowych dylematów. Na przykład nie wiadomo czy jeść dalej czy lepiej już nie, bo człowiek ma wrażenie że za niedługo jedzenie stanie mu w gardle i nie będzie miało miejsca na dalsze posunięcie. Nie wiadomo też, czy jak już dojdzie do posiedzenia na tronie, to przeć czy nie, w końcu nikt nie chce dziecka do kibla urodzić niechcący.
Oczywiście to nie są Twoje dylematy, bo Ciebie to nie dotyczy.
Cud trzeci. Hemoroidy.
Skutek miedzy innymi cudu drugiego. Do tego owiany, jeszcze większym tabu. Tego cudu, oficjalnie nikt nie doświadcza. Jeżeli dotąd nie rozumiałaś tych reklam z czerwonym rombem pod tyłkiem animowanej postaci, to w ciąży i po ciąży zrozumiesz. Bo najgorsze jest to, że dobrodziejstwo tego cudu zostaje z nami znacznie dłużej niż do porodu, czasami nawet na całe życie. Istnieje prawdopodobieństwo, że sama nie będziesz wiedziała co się z Tobą dzieje i co ten parszywy dyskomfort z dupy strony oznacza. Kiedy zorientujesz się, że jednak Cię dopadły, one, będzie już za późno. Żylaki odbytu, bo o nich tu mowa, są tak okropne jak nazwa wskazuje. Pewnie wypróbujesz wszystkie dostępne maści bez recepty z apteki, ale niestety wizyta u lekarza i badanie per rectum Cie nie ominie. A to tylko dlatego ze przez 9 miesięcy nosiłaś ten słodki ciężar.
Oczywiście nie piszę tu o Tobie, przecież Ciebie to nie dotyczy.
Cud czwarty. Swędzenie.
Wsmarowujesz w swoje boskie pęczniejące ciało wszelkie możliwe smarowidła. Panikujesz na samą myśl o rozstępach. Myślisz, że skórę masz tak nawilżoną jak pupcia niemowlaczka. W końcu na prawdę się zapracowujesz przy tym balsamowaniu. A tu buch. Zaczynasz się drapać. Najpierw niewinnie. Z czasem swędzenie staje się tak natrętne, że Twój mąż rozważa przywiązanie Ci rąk za plecami, bo poważnie obawia się że wydrapiesz mu potomka. Nie swędzi Cie tylko brzuch. Swędzi Cie wszędzie, wszędzie tam gdzie rośniesz ponad normę i w zbyt krótkim czasie. Obcięłaś paznokcie na zero bo nie chcesz sama sobie krzywdy zrobić przez to drapanie się. Jesteś jak zapchlony kundelek, drapiesz, drapiesz, marzysz o drapaniu, planujesz drapanie... No i zdajesz sobie sprawę z tego, że to swędzenie to prosta droga do Twoich ulubionych rozstępów. Z tego wszystkiego dostajesz już swędzącego bzika.
Oczywiście Ty się nie drapiesz, bo to nie tekst o Tobie, Ciebie to nie dotyczy.
Cud piąty. Gazy.
To Matki ulubiony podpunkt spośród wszystkich cudów. Niekontrolowana, nadmierna, produkcja gazów. Tu puścisz, tam ucieknie. Ale spokojnie, nie ma tego złego. Wedle starej mądrości ludowej, zamiast głupoty gadać, lepiej sobie tym powietrzem pierdnąć. Wiec dajesz sobie upust. Mąż zastanawia się czy ten pierdzący hipopotam, który śpi obok niego na łóżku to nadal jego żona, czy jakaś poczwara która ją połknęła. A Ty po prostu masz wzdęcie i to nie zależnie od tego co byś zjadła. Chodzisz i popierdujesz, tak przez co najmniej ostatnie trzy miesiące ciąży. Pęcherzyki powietrza krążą w Twoim przewodzie pokarmowym, a to wydaje takie dźwięki, że sama nie wiesz czy śmiać się czy płakać.
Oczywiście Ty nie masz takich problemów, bo Ciebie to nie dotyczy. Słyszałaś, że takie rzeczy się zdarzają, ale na szczęście nie Tobie.
Tymczasem Matka użyła tych wszystkich słów, publicznie w internecie i to w jednym tekście! Wyobraźcie sobie teraz Panią Kożuchowską, opowiadającą w telewizji śniadaniowej, że generalnie kocha ten stan, stan błogosławiony, tylko ten refluks żołądkowo-przełykowy i ciągłe wzdęcia nie dają jej żyć. Oraz Panią Muchę mówiącą w wywiadzie, że kocha swoje dzieci, ale żylaki odbytu które zostały jej po dwóch ciążach niszczą jej codzienność. Pomyślcie jak Księżna Kate przy kolacji, zapytana jak się czuje w ciąży, odpowiada swojej babcio-tesciowej-królowej, że generalnie dobrze, ale ma takie zatwardzenie, że nie ma ochoty już nic jeść. Co to byłby za świat. Taki nie kulturalny, nie delikatny, zupełnie jak tekst Matki.
Oczywiście 9 miesięcy ciąży to cudowny okres. Matka nie dodała do listy ciążowych cudów kilku fajnych rzeczy jeszcze. Jak wymioty, nudności, nadwrażliwość na zapachy, pęcherz wielkości piłeczki do golfa, a co za tym idzie sikanie co pół godziny, szczały w żebra od potomka, chroniczna senność na początku i chroniczna bezsenność pod koniec ciąży. Potem wszystko kończy się hiper bolesnym porodem i mamy ostatni cud. Cud narodzin. Ale wiecie co? WARTO.
PS: Tekst jest skierowany do osób posiadających dystans do świata i do własnego ciała. Wszystkie inne osoby nie powinny go czytać.
PPS: Szanowne Panie Kożuchowska, Mucha i księżna Kate znalazły się w nim przypadkowo, bo tak się składa, że są znane i mają dzieci. Nie bierzcie tego tekstu osobiście.
Tymczasem Matka użyła tych wszystkich słów, publicznie w internecie i to w jednym tekście! Wyobraźcie sobie teraz Panią Kożuchowską, opowiadającą w telewizji śniadaniowej, że generalnie kocha ten stan, stan błogosławiony, tylko ten refluks żołądkowo-przełykowy i ciągłe wzdęcia nie dają jej żyć. Oraz Panią Muchę mówiącą w wywiadzie, że kocha swoje dzieci, ale żylaki odbytu które zostały jej po dwóch ciążach niszczą jej codzienność. Pomyślcie jak Księżna Kate przy kolacji, zapytana jak się czuje w ciąży, odpowiada swojej babcio-tesciowej-królowej, że generalnie dobrze, ale ma takie zatwardzenie, że nie ma ochoty już nic jeść. Co to byłby za świat. Taki nie kulturalny, nie delikatny, zupełnie jak tekst Matki.
Oczywiście 9 miesięcy ciąży to cudowny okres. Matka nie dodała do listy ciążowych cudów kilku fajnych rzeczy jeszcze. Jak wymioty, nudności, nadwrażliwość na zapachy, pęcherz wielkości piłeczki do golfa, a co za tym idzie sikanie co pół godziny, szczały w żebra od potomka, chroniczna senność na początku i chroniczna bezsenność pod koniec ciąży. Potem wszystko kończy się hiper bolesnym porodem i mamy ostatni cud. Cud narodzin. Ale wiecie co? WARTO.
PS: Tekst jest skierowany do osób posiadających dystans do świata i do własnego ciała. Wszystkie inne osoby nie powinny go czytać.
PPS: Szanowne Panie Kożuchowska, Mucha i księżna Kate znalazły się w nim przypadkowo, bo tak się składa, że są znane i mają dzieci. Nie bierzcie tego tekstu osobiście.
foto www.foter.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli to, co właśnie przeczytałeś spodobało Ci się, poruszyło Twoje serce, lub usta do uśmiechu, pozostaw swój komentarz.
Jeśli nie, to kulturalna, konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.