To jest tekst na sezon przeziębień i grypy. I nie, nie będzie o codziennym popijaniu wody z imbirem miodem i cytryną. Będzie o glutach, charach, smarach, dreszczach i tym podobnych rzeczach.
Człowiek jak dawno nie chorował, tak żeby podniesienie łeba z poduszki sprawiało mu ból to straszny chojrak jest. Bo skoro od lat się go większe przeziębienie nie imało, to myśli że ma odporność jak Kapitan Ameryka tarcze. Rzeczywistość jednak już nie raz pokazała jak łatwo takiego wybijokno do parteru sprowadzić.
Mówi się że mężczyźni nie chorują, oni walczą o życie. Chyba jestem mężczyzną. Szczerze. Przez ostatnie 10 dni próbowałam chorować jednak od wczoraj weszłam w etap walki o życie. No wymiękłam zwyczajnie. Jestem jak facet z katarem, albo jeszcze gorzej, jak baba z anginą.
Jeżeli dawno nie chorowałeś człowieku ale nie jesteś zbyt wrażliwy to czytaj dalej ku przestrodze. Wrażliwych żegnam. To nie tekst, ani blog dla osób które wzdrygają się na widok kupy i glutów. I muszę z tego miejsca przeprosić moją jedną z przyjaciółek, która nienawidzi gdy się koło niej smarka. Podobno to nie kulturalne. Wybacz. Ale smarkam gdy to pisze.
Zamysłem tego tekstu był ból. Chciałam Wam tak szczegółowo opisać jak czuje się człowiek chory, żeby się Wam odechciało chorować. Ale zastanawiam się na ile dobrze to przyjmiecie. Bo jeżeli faktycznie nie wypada o tym pisać to jestem na straconej pozycji, bo już zaczęłam.
O tym jak łepetyna pęka z bólu, promieniującego od kości szczęki, aż do skroni. Jak czujesz jak byś połknęła wielką gule, która się uplastyczniła i zatkała wszystkie otwory twojej głowy. Uszy, nos ze wszystkim jego zatokami, gardło przez które ledwo przeciska się trochę śliny. Co nie jest zbyt przyjemne z powodu nadmiernego chorobowego ślinotoku.
Na prawdę nie powinnam pisać o tym jak bardzo zły jest ten bezproduktywny suchy kaszel. Który męczy od rana do wieczora z naciskiem na wieczór i noc. Jak masz wrażenie, że wyplujesz płuca, a one dalej siedzą na miejscu i nerwowo kurczą się razem z Twoimi żołądkiem za każdym razem gdy dostajesz ataku. Jak czujesz taką suchość w przewodzie oddechowych, że wdychane powietrze sprawia Ci ból tnąc jak brzytwa Twoją tchawice. No nie mogę Wam o tym wszystkim pisać.
O tonach chusteczek pełnych zielonego gluta. Które walają się po całym domu, a o które mój mąż robi mi wiecznie awanturę co spowodowało, że w końcu zamknął mnie w izolatce (czyt. w naszej sypialni). I pozwolił do woli charać w odosobnieniu. O tym jak łamie w kościach tak, że zaczynasz sobie zdawać sprawę z ich istnienia. O tym jak na co dzień zapominasz, że masz coś takiego jak kolana, a teraz łupie cie w nich tak, że nie wiesz jak się zachować.
Zwyczajnie kochani moi nie wypada mi Was tym wszystkim zamęczać. Problem polega jedynie na tym, że już to zrobiłam. Chciałabym Wam życzyć wszystkim zdrowia, żebyście nie musieli sobie przypominać co to jest sezon przeziębień i grypy na własnej skórze. Jednocześnie łączę się w bólu ze wszystkimi tymi którzy walczą z glutem tak jak ja. Niech moc, białej miękkiej chusteczki higienicznej będzie z nami wszystkim.
Pozdrawiam z poziomu łóżka, do którego przybiega co chwilę Pierworodny ze słowami;
- mamuśka, chodź bawić!
Tak że ten tego, o walce o życie muszę zapomnieć, spinam poślady i idę jeździć autkami po dywanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli to, co właśnie przeczytałeś spodobało Ci się, poruszyło Twoje serce, lub usta do uśmiechu, pozostaw swój komentarz.
Jeśli nie, to kulturalna, konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.