Wyobraź sobie, że jest godzina 23.17, a Ty właśnie kładziesz
się do łóżka. Udało Ci się położyć dzieci spać jeszcze przed dziewiątą. Potem
jeszcze tylko ogarnęłaś stertę prania i „przeleciałaś” przez dom zgarniając co
większe porozrzucane zabawki, ubrania i inne graty które nie wiedzieć czemu
codziennie wędrują po wszystkich pomieszczeniach w sposób co najmniej mało
logiczny. Pluszaki są w kuchni, brudne talerze w salonie, samochodziki w Twojej
sypialni, kurtka na komodzie, książeczki w łazience itd. W między czasie za
winklem kuchni mąż z zaskoczenia klepnął Cie w tyłek, ale w ferworze
odgruzowywania domostwa zignorowałaś ten gest i nawet nie zauważyłaś, że On
patrzy na ciebie TYM wzrokiem. Potem zobaczyłaś siebie w lusterku i
stwierdziłaś że tutaj szybkie odgruzowanie nie wystarczy. Ostatecznie nawet
ogoliłaś nogi i wklepałaś w twarz krem, który miał zdziałać cuda z Twoją
zmęczoną facjatą, ale jak wiadomo cudów nie ma.
Teraz leżysz i rozmyślasz ile razy tej nocy wstaniesz do
dzieci i na samą myśl już jesteś niewyspana. Nagle czujesz, że Jego ręka
wędruje od Twoich pleców do pośladków i przypominasz sobie jak przez mgłę Jego
obłąkany wzrok z wieczora. Poczułaś tą znaną Ci falę gorąca, jeszcze chwilę się
opierasz, przez moment wygrywa zmęczenie, ale gdy On zaczyna Cię całować po
karku to kapitulujesz i z radością poddajesz się jego ciepłym dłoniom. Jest
miło, ciepło, sapiąco i prawie całkiem zapomniałaś że dwa metry dalej śpi
kilkumiesięczny mleczny nocny wilkołak gotów w każdej chwili domagać się dostępu
do Twych piersi, które w tym momencie nie były bufetem. Wtedy On się zatrzymał
i zadał to jedno pytanie.
-Wyłączyłaś nianie?
- O ku*****.
I wtedy przypominasz sobie, że przecież mieszkacie z
rodzicami, a odbiornik elektronicznej niani stoi na komodzie dwa metry od drzwi
ich sypialni.
No i atmosfera sobie wyszła. Przez nianie. I to elektroniczną. Bo
żeby to jeszcze była młoda blond licealistka która zajmuje się waszym dzieckiem
wieczorami gdy chcecie wyjść ze znajomymi to można by było to zrozumieć. W
końcu taka „żywa” niania to może wpływać na relacje małżeńskie, zazdrość i te
sprawy. Ale żeby elektroniczna?
Owszem. Elektroniczna. I to nie byle jaka, tylko z bajerami.
Przecież jak ją wybierałaś to nie spodziewałaś się że zamiast podglądać na niej
Twoje słodkie śpiące maleństwo, to sama wystawisz siebie na podsłuch. Więc
wybrałaś, taką ładną, z kamerą i z kołysankami. Taką co to możesz dzięki niej powiedzieć
coś uspokajającym głosem do swojego przebudzającego się małego śpiocha w
sypialni na górze bezpośrednio z kuchni na dole, bez biegu co drugi stopień z
językiem na brodzie, bo posiada dwukierunkową komunikacje. Taką z kolorowym
ekranem LCD i automatycznym trybem nocnym, dzięki kamerze na podczerwień.
Bezprzewodową, dzięki której możesz zostawić śpiące dziecko w łóżeczku i bez
obaw wyjść przed dom poplotkować z sąsiadką. Z czujnikiem temperatury i
alarmem. Ze wszystkim tym co uznałaś za ważne i najlepsze.
A ja? Ja na szczęście też mam taką nianie i na szczęście
zawsze wieczorem ją wyłączam. I choć pytanie, „wyłączyłaś nianie?” czasem pada
i w naszej sypialni, to nie psuje atmosfery. W końcu z niani elektronicznej
jesteśmy bardzo zadowoleni. Bardziej niż z tej blond licealistki – chociaż to
zdanie moje, nie męża. Używamy jej nie tylko do podglądania niemowlaka podczas
snu, ale także do podglądania starszaka podczas zabawy w pokoju na górze, gdy
my jesteśmy akurat na dole. Na imprezach też sprawdza się przednio. Bo my bez
obaw możemy biesiadować w salonie, a dzieci bawić się w pokoju dziecięcym nie
wiedząc nawet że są podglądane przez Wielkiego Brata. Bo Wielki Brat czuwa i to
wszech stronnie, jego oko jest sterowane elektrycznie zarówno w pionie jak i w
poziomie. I wstyd się przyznać, ale starzy mają niezłą radochę z tego podglądania
i podsłuchiwania dzieciaków podczas zabawy. To tak trochę jak podglądanie
dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku. Nagle okazuje się że kilkulatki umieją
się same dogadać i zorganizować sobie zabawę, a ingerencja dorosłych jest
prawie zbędna. Serio. I jak bym miała wymienić największe plusy i minusy tego gadżetu
to z plusów była by to właśnie niezależność naszych dzieci, wprawdzie „na
podglądzie” ale jednak. Niezależność która wynikła całkiem przypadkowo, bo
niania miała być przecież dla niemowlaka, a nie dla starszaka. A minusy? Właściwie
ich nie widzę, ale jak już bym musiała wymienić to brakuje mi tylko żeby kamera
również posiadała akumulator. Dzięki któremu mogłabym zostawić śpiącego
niemowlaka we wózku w ogrodzie z kamerą, a sama w kuchni kończyć gotować obiad
i widzieć kiedy się obudzi. Ale jak wiadomo jest to prawie niemożliwe, bo
niemowlaki tak na prawdę tyle nie śpią, albo budzą się jak tylko wózek
przestanie jechać. Też to znasz?
Ach zapomniałam dopisać jak się skończyła pierwsza część tej historii, tuż po pytaniu "wyłączyłaś nianie?". I chyba już nie dopiszę tego zakończenia. Pozostawię je Waszej wyobraźni...
Wystąpili:
Dzieci nasze, sztuk dwie.
Dzieci naszych znajomych i rodziny, sztuk wiele.
Nikomu nie winna blond licealistka.
Rodzice śpiący i niczego nieświadomi.
Pogadana sąsiadka.
Niania elektroniczna od Vtech Polska.
Wózek z niezłym przebiegiem.
I wiele innych.
PS: Jak byście zastanawiali się nad kupnem niani takiej jak nasza to tutaj macie bezterminowy kod rabatowy do wykorzystania w sklepie internetowym: matka15%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli to, co właśnie przeczytałeś spodobało Ci się, poruszyło Twoje serce, lub usta do uśmiechu, pozostaw swój komentarz.
Jeśli nie, to kulturalna, konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.